Zawsze mylił numery, przekręcał nazwiska i nazwy. Wtedy zamiast ósemki w numerze telefonu przycisnął dziewiątkę. Zamiast mechanika, po drugiej stronie usłyszał miły głos kobiecy. Zaczął się pospiesznie tłumaczyć, przepraszać, chciał jak najszybciej skończyć przypadkową rozmowę i wykręcić właściwy numer. Liczył, że uda mu się naprawić samochód jeszcze tego samego dnia. Jego słowotok kobieta przerwała delikatnym, ledwo słyszalnym; „dziękuję”.
– Za co? – roześmiał się. Nie usłyszał odpowiedzi. Po drugiej stronie zapanowała cisza. Dodzwonił się do mechanika, ten znalazł dla niego czas, wszystko ułożyło się tak jak planował.
O przypadkowej rozmowie przypomniał sobie późnym wieczorem. Miał wielką ochotę zadzwonić jeszcze raz. Numer telefonu pozostał w pamięci aparatu. Dochodziła już północ. Za późno na rozmowy. Poza tym jak miałby to wytłumaczyć? Kolejną pomyłką? Nie był podrywaczem, nie zaczepiał kobiet.
Nie mógł jednak zasnąć. Przez pół nocy obsesyjnie myślał o tej krótkiej rozmowie. I w następny dzień, i w następny. Nie rozumiał dlaczego, ale miał ogromną potrzebę rozmowy z tą tajemniczą osobą. Zastanawiał się, jak wygląda, ile ma lat. Co robi o tej właśnie porze. Czy jest wykształcona, ładna? Co jada na śniadanie? Czy się upija, czy pali papierosy? Czy lubi kolor zielony? Chciałby, żeby lubiła kolor zielony. Czy się maluje? W jaki sposób? Czy zakłada buty na obcasie?. Czy ma męża, narzeczonego, kochanka? Czy się z kimś kocha? Czy kochała się wczoraj? Kiedy ostatni raz się kochała? W jakiej pozycji najczęściej? Czy ma zadbane paznokcie? I jak wyglądają jej pięty? Czy przeklina?
Jego wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach i podsuwała kolejne pytania, kolejne obrazy. Ale nie miał odwagi zatelefonować. Zapisał tylko numer z komórki na bilecie tramwajowym i przypiął nad biurkiem.
Mijały dni, tygodnie, wracał często do tamtej rozmowy, ale już nie tak obsesyjnie. Aż do tego wieczoru, kiedy przyszedł jego kumpel. Po trzecim piwie, jak zwykle zaczęli rozmawiać o kobietach. Jego kompan opowiedział o kolejnym miłosnym podboju, zapewne zmyśloną historię. Nie wie nawet dlaczego, opowiedział mu o swojej małej obsesji.
– Zadzwoń, może uda ci się zarwać laskę. Poświntuszysz sobie bezkarnie przez telefon, może ściągniesz panienkę na jakieś małe spotkanko zakończone śniadaniem. Masz wolną chatę, nad czym ty się zastanawiasz? – kumpel gadał jak najęty.
– Tylko pamiętaj, ładny głos niekoniecznie musi oznaczać ładną buzię – przestrzegał podchmielony kolega.
– Albo lepiej daj mi ten numer, przelecę panienkę, a za kilka dni przyjdę z nią do ciebie i cię zapoznam – nalegał.
Chciał jak najszybciej skończyć ten temat. Żałował, że wyjawił swój sekret. W ogóle po kilku piwach, kolega – jak zwykle – zaczynał być męczący. Bez większej kurtuazji przeprosił go. Powiedział, że jest zmęczony a jutro ma ciężki dzień. Wyprosił gościa i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Prawie zasnął. Nagle poczuł, że musi do tej kobiety zadzwonić, że powinien, że bardzo tego chce. Odwagi dodawał mu wypity alkohol.
Z przerażeniem spostrzegł, że nad biurkiem nie ma przypiętego biletu z numerem. Zaczął nerwowo szukać. Odetchnął z ulga. Bilet leżał koło biurka, po prostu spadł. Wyciągnął z lodówki kolejną butelkę, otworzył, nalał sobie piwo do ulubionego kufla i usiadł koło stolika z telefonem. Wypił łyk i powoli zaczął wykręcać cyfrę po cyfrze. Serce biło mu jakby zaraz miało przebić skórę i wyskoczyć jak kukułka z zegara z animowanych bajek.
Numer nie był zajęty. Po drugiej stronie nikt jednak nie odbierał. Czekał cierpliwie, coraz bardziej zrezygnowany.
– Wiedziałam, że pan zatelefonuje – usłyszał ten sam głos w momencie, kiedy już miał odłożyć słuchawkę.
– Naprawdę? Pani czekała? Pani mnie pamięta? Pani wie kto dzwoni? – jąkał się, plątał jak uczniak.
– Wiedziałam – głos po drugiej stronie był śmiejący.
– Chciałam, żeby pan zadzwonił. Chciałam pana jeszcze usłyszeć – kobieta miała pewny glos, nie było w nim nuty zawstydzenia. Była bardzo naturalna.
– Dlaczego wtedy pani mi podziękowała? – zapytał.
– Nie wiem, może dlatego, że ta rozmowa sprawiła mi przyjemność, może była mi po prostu potrzebna.
– Jest pani samotna?
– Nie wiem, co to znaczy?
– Czy pani ma kogoś?
– Co to za pytanie? – kobieta zaczęła odpowiadać pytaniem na pytanie. Zaczęli się przekomarzać, żartować. Po kilku minutach rozmowy, miał wrażenie, jakby znali się od lat, jakby byli starymi przyjaciółmi. Rozmawiali długo i żadne nie miało ochoty zakończyć. W końcu to ona zapytała, czy przypadkiem nie idzie jutro do pracy. Zrozumiał aluzję, zapytał tylko, czy będzie mógł jutro zadzwonić znowu. Uśmiechnęła się i powiedziała trochę zalotnie:
– Jeśli chcesz…..
Był już środek nocy, a on zamiast spać, myślał o niej. Czuł ten niepokój, o którym już prawie zapomniał. Czy mógł się zakochać w głosie?
Nie była zbyt gadatliwa, bardziej słuchała niż mówiła. Była inteligentna i dowcipna. Jej głos szeleścił jak jedwab. Był delikatny, trochę śpiewny, muskał powietrze. Zaskoczony był swoimi myślami, porównaniami. Postanowił, że jutro zapyta ja, gdzie mieszka, jak wygląda, co robi, jak ma na imię. Jeśli oczywiście nieznajoma kobieta odbierze.
Następnego dnia nie czekał do wieczora. Kiedy tylko wrócił z pracy i pospiesznie zjadł jakieś resztki z wczorajszej kolacji, wykręcił numer. Czekał cierpliwie. Wyobrażał sobie, jak podchodzi do telefonu, jak odrzuca włosy na bok. Ciekawe jakie ma włosy – długie, krótkie, czarne, blond, może rude. Chciałby, żeby miała krucze włosy. Z rozmyślań wyrwało go:
– Halo, jesteś tam?
– Właśnie wyobrażałem sobie, jakie masz włosy
– I jakie mam? – zapytała.
– To ty mi powiedz
– A jakie włosy powinnam mieć?
Nie była łatwą rozmówczynią. Nie odpowiadała wprost. Nie dowiedział się jaki ma kolor włosów. Nie zadał żadnego z pytań, które planował w nocy. Ale rozmawiało im się równie dobrze, jak dzień wcześniej. Opowiadał jej o swojej pracy, potem przeszli na temat książek, które ostatnio czytali. Okazało się, że „Fale” Wirginii Woolf są także jej ulubioną książką. I że lubi kolor zielony. I filmy Wendersa, i muzykę Satiego. I…….
Już dawno z nikim mu się tak dobrze nie rozmawiało. Może nawet z nikim wcześniej. Tak, z żadną kobietą nie miał tylu wspólnych tematów. Nawet nie spostrzegł, jak minęły trzy godziny. Tym razem to on przerwał rozmowę, nie chciał być natrętny. Zapytał, czy nie przeszkadza jej w domowych zajęciach, czy nie zajmuje zbyt dużo czasu.
– Powiedziałabym, gdybym nie miała czasu – odpowiedziała.
Rozmawiali codziennie, o różnych porach. Gdy tylko mógł, telefonował. Ona nigdy nie dzwoniła do niego. Ale nigdy nie zdarzyło się, żeby powiedziała, że nie może teraz rozmawiać, że jest zajęta. Zawsze miała dla niego czas. To było cudowne.
Ale nie chciała o sobie mówić. Wydawało mu się, że tyle o niej wie, a nie wiedział, gdzie mieszka, jak wygląda, czy ma męża. Jak ma na imię. Nie wiedział o niej nic. Niepokoiło go to. Podobnie jak fakt, że coraz bardziej uzależniał się od tych rozmów, że były najważniejszą czynnością w ciągu dnia, że wszystko było dostosowywane do nich. Stawały się czymś najważniejszym, centralnym. Tęsknił za głosem, za nią. Coraz częściej prosił, żeby powiedziała, gdzie mieszka. Jak daleko? Bardzo chciał się z nią spotkać, ale ona za każdym razem zmieniała temat albo zaczynała żartować.
Może miała jakieś kompleksy, może była kaleką, miała jakąś skazę, może wstydziła się swojego wyglądu. Zastanawiał się, aż w końcu zapytał wprost. Pytanie wyraźnie ją rozśmieszyło, a więc nie było to jej problem. Ale odpowiedzi, dlaczego nie chce się z nim spotkać nadal nie znał. Chciał jej bardzo pokazać swoje miasto, ulubione miejsca, kawiarnie. Słuchała, kiedy to mówił, ale nie odpowiadała na jego propozycje. Odgrażał się, że ją znajdzie.
– Kto znajduje, źle szukał – powtarzała zalotnie cytat innej z jej ulubionych pisarek – słowa Aglaji Veteranyi.
W końcu podczas którejś rozmowy, z odwagą podbudowaną wypitymi wcześniej kilkoma piwami wyrzucił z siebie:
– Kocham cię, wariuję za tobą, nie wystarczają mi już te rozmowy. Nie męcz mnie! Powiedz mi do cholery, dlaczego nie możesz się ze mną spotkać, gdzie ty jesteś?
– Jesteś pijany, idź spać. Uspokój się – po drugiej stronie usłyszał spokojny, kojący głos. I jej prawie czułe „dobranoc”.
Tak, była dla niego czuła i ciepła. Tak nie mogła mówić kobieta obojętna. Ona też musiała coś do niego czuć. Myślał o tym, kiedy kładł się do łóżka. Postanowił, że jutro z nią o tym porozmawia. Powie jej, że czuje i wie, że ona także go kocha. Że wie o tym, bo przecież, gdyby było inaczej, nie spędzaliby ze sobą tyle czasu.
Następnego dnia nie chciał czekać do popołudnia. Wyszedł z biura podczas przerwy, znalazł w parku wolną ławkę, rozsiadł się wygodnie i wykręcił numer.
Po drugiej stronie usłyszał męski, szorstki głos.
– Halo? Proszę się odezwać. Kto tam jest? – głos po drugiej stronie był stanowczy, nie znoszący sprzeciwu.
– Chciałem rozmawiać z właścicielką tego telefonu – odpowiedział niepewnie.
– Z właścicielką telefonu? – mężczyzna po drugiej stronie był zdziwiony.
– Czyli z kim? – zapytał.
– Z właścicielką – powtarzał.
– Jak się nazywa ta właścicielka? Może pan się pomylił?
– Nie wiem jak się nazywa, ani jak ma na imię, ale nie pomyliłem się. Czasem z nią rozmawiam – tłumaczył nie za bardzo wiedząc przed kim.
– Z właścicielką tego telefonu raczej pan ostatnio nie mógł rozmawiać. Nie żyje od miesiąca. Jej ciało właśnie odkopaliśmy, razem z torebką w której był ten telefon. Dziwne, że się nie rozładował.
Nie wierzył w to, co słyszy.
– Proszę podać swoje nazwisko, proszę podać swoje nazwisko, i tak ustalimy pana personalia. Będzie pan miał kłopoty – słyszał groźnie brzmiący głos po drugiej stronie. Nie mógł wydobyć z siebie ani słowa. Ani uwierzyć w to, co usłyszał. Był przerażony, zdruzgotany, załamy, wstrząśnięty, zaskoczony. Nie wrócił już do biura. Zadzwonił, że źle się czuje. Kupił całą baterię piw i upił się do nieprzytomności. Wziął sobie kilka dni urlopu. Następny dzień zaczął od piwa. Nie trzeźwiał przez kolejnych kilka dni. Stracił rachubę. W końcu postanowił się wziąć w garść. Doprowadził się do w miarę przyzwoitego wyglądu. Zaczął wychodzić. Spotykać się z ludźmi. Wrócił do pracy. Czekał na telefon z policji. Nikt nie zadzwonił.
Minęło sporo czasu. Nawet nie zauważył, że przyszła jesień. Był słoneczny dzień. Liście tańczyły na wietrze, szeleściły na alejkach. Jak wtedy siedział na ławce w parku i bawił się telefonem. Zaczął przeglądać wykręcane przez siebie numery aż doszedł do jej numeru. Znał go na pamięć. I ze zdumieniem zobaczył, że wtedy w parku, kiedy dzwonił do niej ostatni raz, pomylił jedną z cyferek. Zamiast dziewiątki wykręcił ósemkę.