Edward Sutor mógł stać się dla Nowego Targu tym, kim Nikifor dla Krynicy.
Tyś rosła na Turbaczu
Był zwykłym małomiasteczkowym fryzjerem. W genialnego artystę przeobraziły go przeżycia wojenne i będąca ich następstwem choroba psychiczna. Znawców sztuki zachwycił wyczuciem formy, oryginalnością swoich rzeźb, niesamowitą ich prawdą, energią; archetypicznym postrzeganiem cywilizacji. Krytykom sprawił kłopot ze względu na trudność zaklasyfikowania jego twórczości. Kolekcjonerzy ciągle nachodzą jego rodzinę..
Na ogromnych taczkach przywoził kłody drewna z gorczańskich lasów, kamienie z szaflarskich kamieniołomów i znad Dunajca. Nie nadawał nigdy tytułu swoim rzeźbom. Pamiętał za to, gdzie znalazł tworzywo. Mawiał do swoich drewnianych czy kamiennych figur: „Tyś rosła na Turbaczu……Ciebie znalazłem pod lotniskiem…..”.
Tworzył tylko dla siebie. Za pomocą siekiery, gwoździa czy wyprostowanego pręta, które zastępowały dłuta wyczarowywał postacie swojego nierealnego świata. Najczęściej głowy. Może dlatego, że jak powiedział swojej siostrze – swoją głowę gdzieś zgubił i ciągle jej szuka. Rzeźbił też całe postacie. Kobiece akty. Kobiety kochanki emanujące zmysłowością, seksem, agresywne i drapieżne, czasem kobiety – matki, opiekunki. Rzadziej wyciosywał z kawałków drewna mężczyzn i dzieci. Cały dom i ogród roił się od sutorowych postaci. Rozmawiał z nimi, pozwalał się im rodzić, inne okaleczał, deformował, zmieniał, czasem kazał im umierać, odprawiając rytuał pogrzebu. Swoistą sceną dla tego surrealnego teatru była mroczna piwnica, w której rzeźby ustawiał na specjalnych postumentach, ławkach i stosach. W tym teatrze, który stał się jedynym prawdziwym światem Sutora, powstawały opowieści o narodzinach i śmierci, o okrucieństwie, bólu, strachu, ale i miłości. Ten sutorowski teatr z jego drewnianymi i kamiennymi postaciami w rolach głównych, poprzedziły, niemniej mroczne sceny podyktowane przez życie.
Akt I. Narodziny Sutora
Nowy Targ. Galicyjskie, prowincjonalne miasteczko, w którym życie skupiało się wokół kościoła, rynku, budynku Sokoła. W wielodzietnej rodzinie robotniczej mieszkającej przy Placu Słowackiego 12 kwietnia 1917 roku jako szóste z kolei dziecko – przychodzi na świat Edward Sutor. Zwyczajny chłopiec, niczym się nie odznaczający. Nie ma zainteresowań artystycznych ani kontaktu z wielką sztuką. Za to z zamiłowaniem kopie piłka, jeździ na nartach, uprawia gimnastykę. Ojciec umiera wcześnie, więc utrzymanie szóstki dzieci spoczywa na barkach matki. Edward musi więc szybko zakończyć edukację. Zostaje fryzjerem.
Akt II. Sutor na robotach.
Rok 1940. Edward zostaje wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Jakich tragedii jest uczestnikiem, czego tam doświadcza, nie wiadomo. Legendy o jego wielkiej miłości, torturach – z czasem rozrastają się do legendy. Jedno jest pewne, wraca odmieniony. Ktoś w Niemczech zaszywa mu dokumenty w ubraniu i wsadza do pociągu. Dzięki życzliwości jakiś ludzi – dociera w 1942 roku do Nowego Targu. Z jego chaotycznych relacji, nie dało się odtworzyć przebiegu tamtych wydarzeń. –Bili mnie, a ja stałem i wołałem; mamo, mamo – to jedyna relacja opowiedziana jego siostrze – Anieli Stefaniak, która już do końca jego życia, roztoczy nad nim opiekę.
-Na roboty do Niemiec trafił z moim ojcem Mieczysławem Stefaniakiem i Kosturem. Pracowali tam w trójkę i razem postanowili uciec. Ojcu i Kosturowi udało się, a wujka – Edwarda Sutora złapali – opowiada Teresa Rokicka, krewna rzeźbiarza. –Nie wiem co tam z nim później robili, że tak się zmienił. Babcia tylko opowiadała, że pracował jako fryzjer i ścinał esesmanów. Tam zakochał się w jakiejś niemieckiej fryzjerce. To ona potem, kupiła mu bilet i wsadziła do pociągu. Dzięki niej wrócił do Polski – twierdzi. –Tęsknił za tą kobietą. Widać to w jego rzeźbach – dodaje. –Tak naprawdę nie wiadomo co z nim się działo w Niemczech, czy był torturowany, czy przeżył jakąś wielką miłość – to wszystko przypuszczenia. Z nim po powrocie nie było już kontaktu – przekonuje Antoni Nowak.
Akt III. Powrót Sutora
Chce znowu być fryzjerem, chce jak dawniej być lubiany, szanowany. Nie pasuje już do nowotarskiej społeczności. Jest odmieńcem. Dzieci za nim rzucają kamieniami, przezywają go. Nikt nie poważa. Schizofrenia powoduje, że izoluje się coraz bardziej . Stwarza własny świat, który zapełnia swoimi rzeźbami. Jedyną żywą osobą, która ma dostęp do świata Sutora – jest siostra Aniela, nazywana przez niego matką. Jej twarz uwiecznia na wielu rzeźbach. To ta kobieta z pofalowanymi włosami.
Przestrzeń domu i ogrodu zapełnia się szybko drewnianymi i kamiennymi postaciami. Jest ich mnóstwo. Kiedy Sutora nie ma w domu, siostra Aniela wyrzuca figury, wywozi na taczkach nad potok wpadający do Dunajca. Wtedy jeszcze nie wie, że kiedyś będą w cenie. Czasem kamienne olbrzymy pomaga wywozić jej wnuczka.
-Pamiętam jak z ogromnymi taczkami jeździł do lasu w Gorcach, do kamieniołomu w Szaflarach, skąd zwoził budulec. Kiedyś jako chłopiec, poszedłem za nim aż do jego domu. Zobaczyłem za parkanem fundamenty piwnic, a na nich poukładane rzeźby – wspomina Antoni Nowak. To był niesamowity widok – dodaje.
-Miał ogromne taczki, które sam sobie zrobił, siekierę i takie prymitywne dłutko, którym rzeźbił. Do ogrodu nawoził wielkie ilości ziemi, sadził sosenki. Wszędzie były jego rzeźby – w ogrodzie, w domu, w piwnicy – opowiada Teresa Rokicka, wnuczka Anieli. Stefaniak –Nie pozwalał ich ruszać ani sprzedawać. Babcia je wykradała, kiedy jego w domu nie było. Musiała, bo nie mieli za co żyć – dodaje. –Babcia nie miała łatwego życia, nacierpiała się sporo, poświęciła się swojemu bratu. Bała się, że umrze wcześniej. Prosiła mnie, żebym się nim opiekowała – opowiada krewna rzeźbiarza.
Aniela Stefaniak przeżyje jednak swojego o 17 lat młodszego brata. Do końca jego życia, dba jak o dziecko, chodzi z nim po lekarzach, pisze o zapomogi do różnych instytucji, wydeptuje ścieżki w ministerstwie sztuki. Kiedy Edek przebywa w zakładzie psychiatrycznym, pożycza jego rzeźby na wystawy. Czasem sprzedaje. Kiedy jest w domu, nie pozwala ich nikomu tknąć.
Akt IV. Odkrywanie Sutora
Odkrywa go Leon Jończyk, nowotarski artysta, twórca galerii „Papilio”, która istniała w Nowym Targu w kawiarni Jaskierskich przy ul. Sobieskiego. On „zaraża” Sutorem ówczesnego dyrektora Powiatowego Domu Kultury w Nowym Targu Antoniego Nowaka, W roku 70 odbywa się pierwsza wystawa jego rzeźb w Nowym Targu. Potem Sutorem zaczyna się interesować Helena Średniawa, kustosz Muzeum Tatrzańskiego, która organizuje wystawę w Zakopanem. Kolejne ekspozycje rzeźb Sutora odbywają się w Krakowie, w Warszawie. –Kiedyś, gdy poczuł się trochę lepiej, siostra go wyszorowała, ładnie ubrała i zabrała na wystawę jego prac do Zakopanego. Sutor przeszedł się po sali, powiedział: „niech się uczą” i wyszedł – opowiada Antoni Nowak.
O Sutorze zaczyna się mówić, pisać, jego rzeźbami zaczynają się interesować krytycy, dziennikarze, kolekcjonerzy. Rzeźby nabierają ceny. Żeby je sprzedać, siostra musi je ukradkiem wynosić z domu. Artystę z Nowego Targu docenia nawet ministerstwo sztuki, które funduje mu comiesięczny zasiłek.
Siostra Aniela Stefaniak jest z nim na dobre i na złe. Troszczy się o niego, zapewnia mu byt, stwarza warunki dla jego rzeźbiarskiej pasji. Nie ma łatwego życia. Bywa, że Sutor goni za nią po domu z siekierą. O swojej gehennie pisze w piśmie do urzędu skarbowego prosząc o umorzenie domiaru, jaki dostała po sprzedaniu rzeźb władzom miasta.
-Jeszcze za życia wujka przyjeżdżali kolekcjonerzy z Niemiec, którzy chcieli kupić te rzeźby. Ale babcia wolała je sprzedać miastu, żeby zostały w Nowym Targu i za to potem chcieli dołożyć jej domiar – opowiada Teresa Rokicka, wnuczka Anieli.
Pokazuje pokój Sutora, który od jego śmierci nic się nie zmieniło. Stoi jego łóżko, kafelkowy piec przy którym rzeźbił i przy którym w noc sylwestrową – 1 stycznia 1984 roku zmarł.
Akt V. Sutor w magazynie
Zanim umarł, jego rzeźby trafiły do kolekcji Muzeum Tatrzańskiego, Muzeum Etnograficznego w Krakowie, a także do wielu prywatnych zbiorów. –Tuż po jego śmierci, w 1984 roku jego spuścizną bardzo interesowało się Muzeum Tatrzańskie. Zaczęli już nawet w jego domu robić inwentaryzację. Poszedłem do ówczesnego naczelnika miasta Ślimaka i zacząłem go namawiać, żeby Nowy Targ zakupił te rzeźby. Potem poszedłem do Stefaniakowej, której długo nie trzeba było namawiać, żeby rzeźby Edka zostały w Nowym Targu – opowiada Antoni Nowak. Tak za niebagatelną sumę 1 mln 100 tys. zł, wyższą niż proponowali Stefaniakowej zakopiańczycy, około 300 rzeźb trafiło do Muzeum Podhalańskiego w Nowym Targu. Do 1994 roku część z nich można było oglądać w jednym z pomieszczeń w muzeum przy ul. Sobieskiego. Wcześniej, w 1986 roku w nowotarskim ratuszu odbyła się duża retrospektywna wystawa jego prac, która odbiła się głośnym echem. Rzeźby Sutora zagrały też w widowisku plenerowym wyreżyserowanym przez Jerzego Zonia.
Sutor nieokreślony
Sutora trudno zaklasyfikować. Nie przystaje do niego etykietka twórcy ludowego ani naiwnego. Niektórzy doszukują się śladów sztuki afrykańskich, rzeźb voodoo, szukają odpowiedzi w sferze podświadomości, w archetypach. Jego rzeźby wzbudzają różne reakcje. Jednych odrzuca stworzony przez chorego artystę zdeformowany świat opowiadający w tak drastyczny sposób o ludzkich emocjach, pożądaniu, bólu czy strachu. Nikt natomiast nie dyskutuje już dziś o jakości artystycznej tych prac.
„Rzeźby (Sutora – dop. red.) należą do kręgu twórczości Art Brut, dzieł poza czasem i przestrzenią. Niektóre z nich sprawiają wrażenie prehistorycznych wykopalisk, inne przywodzą na myśl totemy, sztukę Grecji, Indii, Meksyku. Jednak przy wszelkich nasuwających się porównaniach są to przede wszystkim rzeźby Sutora” – pisze prof. Aleksander Jackowski w książce „Sztuka zwana naiwną”. -Nie waham się powiedzieć, że Sutor to największa postać artystyczna w Nowym Targu i okolicy. To świetne rzeźby – doskonałe w formie, bardzo mocne w wyrazie, piękne w kolorze. Czuje się w nich niesamowitą uczciwość i szczerość. Wciąż są aktualne – twierdzi Marian Gromada, artysta z Ostrowska. –Sutor potrafił ten współczesny szalony świat świetnie scharakteryzować. To ktoś na równi z Nikiforem, choć jako zjawisko artystyczne – zupełnie odrębne. Krynica szczyci się Nikiforem, Sutor mógłby być marginesem dla Nowego Targu. To woła o pomstę do nieba, że jego rzeźby siedzą w magazynach – uważa. Podobnego zdania jest Antoni Nowak, który przed laty jako jeden z pierwszych odkrył Sutora: –To wielki artysta, zasługuje na stałą ekspozycję – twierdzi Nowak. –To nie był tylko rzeźbiarz, Sutor to postać surrealistycznego teatru postaci. Całe jego życie wpisane było w ten teatr. Rzeźby rodziły się, umierały, rozmawiał z nimi. Świat Sutora był zamknięty, hermetyczny. Potrafił doskonale wykorzystywać tworzywo, znaleziony materiał – w kamieniu czy kłodzie widział przyszły kształt rzeźby – opowiada o nim Antoni Nowak. -To nieprawda, że świat o nim zapomniał – ciągle jest wystawiany, ostatnio odbyła się wystawa jego prac w USA, dużo o nim napisano, trafił do książek, powstały o nim filmy. To tylko Nowy Targ o nim zapomniał – przekonuje. -My nowotarżanie powinniśmy przede wszystkim zadbać, aby to oryginalne i intrygujące, aczkolwiek różnie oceniane zjawisko w sztuce – było zauważone – twierdzi Antoni Nowak.
Beata Zalot, Tygodnik Podhalański